Smuteczek... nowe auto zakupione pod Warszawą nie dojechało do domu. Przy zakupie ubezpieczyłem na 30 dni i wracałem na zagranicznych blachach (nie zdążyłem zrobić przeglądu, auto miało już chyba nieważny). Jakiś idiota z BMW (nachlany na ponad 3 promile i naćpany kij wie czym) postanowił mi rozwalić auto. Zabrał się za wyprzedanie i zahaczył o lewy tylny narożnik. Auto mi obróciło, przekoziołkowało i wpadło dachem do rowu. Na szczęście nic się nikomu nie stało, prędkość była przepisowa. Auto na złom, może jedne drzwi są całe. Była oczywiście policja, karetki, szpital... skończyło się tylko na potłuczeniach ogólnych.
Co dalej? Czy w takiej sytuacji, gdy moje nowe auto nie było jeszcze przerejestrowane na PL, nie będzie problemu z otrzymaniem odszkodowania od... no właśnie kogo? Jeśli był pijany to OC sprawcy nie działa bo sam odpowiada za swoje czyny. Czy trzeba go będzie z powództwa cywilnego gonić o to, czy jednak jego OC wypłaci, czy może BFG i oni go będą gonić o to? Czy ktoś już przerabiał tego typu przykrą i nietypową sytuację?