Witam Wszystkich. Jestem tutaj nowy i chcę Wam opisać moją ostatnią przygodę z moim W212 350 cdi rok 2012. Jechałem autostradą prędkość 140km/h na tempomacie, od odpalenia Mieczysława przejechałem ponad 600 km a do domu zostało mi nie całe 60 km . Tak przy okazji , wiedział kiedy mnie wkurwic. A więc jadę aż tu nagle czuje że autko zaczęło zwalniać, zjechałem na najbliższy parking zgasiłem go otworzyłem maskę podglądałem silnik , wsiadłem do auta odpalam i oglądanie jego serca nic nie pomogło. Na skrzyni w pozycji P silnik chodzi jak nowiutki , nic nie stuka nie puka , nie dymi ,jak mu gazuje to też idealnie pracuje. Ruszyłem mocy nie ma obroty wkręcają się tylko do 3000 a po kilku km wyskoczył czek engine. Dzisiaj u kolegi na warsztacie Mieczysław był diagnozowany i rozkręcamy. Podpięcie pod komputer wykazało słabe ciśnienie doładowaniea i przytulamy DPF. Wykręciliśmy DPF zawiozłem go do czyszczenia. A teraz ciekawostka. Turbina delikatny luz osiowy , kolega , mechanik bardzo dobry podpowiada żeby ją wymienić bo ma delikatnie uszkodzone łopatki wirnika. Więc wykręciliśmy turbinę a tu niespodzianka , urwany wirnik po stronie gorącej. Był on ten wirnik jeszcze w turbinie i zrobił trochę bałaganu . DPF zapchany totalnie. Auto mam od 4 miesięcy. Olej motul wymieniam co 10000 . Autem przejechałem 26000km. Auto nalatane ma 178000km. Pytanie 1 czy ktoś miał takie zdarzenie. Pytanie 2 może macie pomysły dlaczego tak się stało. Pytanie 3 czy W212 często Wam się psują? , do tej pory jeździłem bmw i nigdy nie miałem większych problemów z nimi a moja X3 3litrowa benzyna ma nalatane 38000km i dalej lata. Kupiłem mercedesa bo jednak komfort jest bez porównania.